kashmir kashmir
512
BLOG

Ukraińskie "status kwa kwa"

kashmir kashmir Polityka Obserwuj notkę 7

W porannym Polsat News pokazano wypowiedź Romualda Szeremietiewa, w której padło mniej więcej (cytat z pamięci) takie zdanie: "Rosja próbuje zbrojnie zanegować ukraińskie status quo".

To zdanie jest głupie na dwóch różnych poziomach. Przede wszystkim dlatego, że literalnie "staus quo" (z łaciny dosłownie "stan, w którym", potocznie rozumiane jako stan, w którym coś znajduje się obecnie) Ukrainy w tym momencie jest niejako z definicji nie do utrzymania - rząd jest tymczasowy, czekamy na wybory, stolicę kontrolują bojówki Majdanu, wszystko znajduje się w zawieszeniu i oczekiwaniu. Można więc powiedzieć, że "status quo" na Ukrainie nie istnieje, nie można więc w żaden sposób w nie ingerować - można najwyżej próbować wpływać na to, jakie "status quo" wyłoni się z tego chaosu, który mamy teraz i który jest nieunikniony - w taki czy inny sposób - przez następne parę miesięcy.

Pan Szeremietiew, jak wiemy, nie jest człowiekiem przesadnie rozgarniętym, cechuje go też wysoce rozwinięte ideologiczne wzmożenie - z tego wszystkiego można by domniemywać nieporadność wyrażania swoich myśli, w dodatku nadużywając nie do końca rozumianych terminów, acz mających na celu dodać wypowiedzi aury intelektualizmu.

Niestety, może być też inaczej - i tu jest właśnie owa druga płaszczyzna głupoty używania terminu "status quo" w kontekście obecnych wydarzeń w Ukrainie. Tym czymś jest to, co sam nazywam "rusofobią ponad podziałami". Jest to niestety bardzo dominująca w polskim społeczeństwie, elitach, mediach, dyskursie geopolitycznym itp. (a i całkiem silna w niektórych innych wpływowych państwach, np. w USA) skaza intelektualna. Określenie "ponad podziałami" oznacza tutaj, że wspomniana rusofobia jak chyba żaden inny element nie jednoczy w poglądach środowisk, które przy innej okazji często przyjmują postawę 'na przekór' wyłącznie po to, żeby się odróżnić od politycznego wroga (szczególnie widoczne w Polsce, a przykładów jest zatrzęsienie - polityczny sprzeciw wobec zagadnienia N ze strony ugrupowania Y, bo forsuje go rząd X, mimo że Y forsowało identyczny pomysł, gdy było u władzy).

Obawiam się bowiem, że chodzi o "status quo" Ukrainy, które w Polsce jest przyjmowane dość powszechnie w imię wspomnianej "rusofobii ponad podziałami". Otóż bowiem w Polsce panuje powszechne przekonanie, że "naturalnym" stanem politycznym Ukrainy (a także Białorusi, Litwy, Łotwy, Estonii, Mołdawii, Serbii, Gruzji, Czeczenii...) jest bycie osobnym, niezależnym państwem, którego rząd żywi głęboką niechęć wobec państwa Rosja i całą swoją politykę zagraniczną podporządkowuje temu, żeby owej Rosji było gorzej, nawet z wymierną stratą dla własnego państwa.

Problem polega na tym, że tak po prostu nie jest. Nie ma żadnych kamiennych tablic, na których ktoś wyrył, że Dobro polega na tym, że nie lubi się działań managementu terenu, który obecnie lokuje się mniej więcej pomiędzy Równiną Wschodnioeuropejską, Cieśniną Beringa, Oceanem Arktycznym, Sajanami, Kaukazem. Nie ma obiektywnych powodów, aby popierać agresję jednych ludzi na drugich, trzeba do tego dorobić jakąś ideologię. Ba, nawet przyjmując jednoznaczne kryterium ideologiczne nie da się popierać jednocześnie (zbrojnej) secesji Kosowa i potępiać (zbrojną) secesję Osetii Południowej. Albo popierać "demokratyczną" integralność terytorialną Polski (Ślązacy pewnie zechceliby referendum separatystycznego, wyniki mogłyby być ciekawe), Hiszpanii czy Belgii, ale już nie Ukrainy. W tym samym świetle skandalicznie i żałośnie wyglądają wszelkie porównania kryzysu w Ukrainie z polskim rokiem 1980 czy 1989. Przecież w Polsce walczono głównie o demokrację, a w Ukrainie walczy się przeciw demokracji.

Rozruchy na Majdanie w Kijowie to nie jest efekt ani ruchów "demokratycznych", ani "prounijnych". "Prounijni" to może są Kliczko czy Tymoszenko - tyle że pierwszy na Majdanie dostał gaśnicą w twarz i sobie poszedł, druga przyjechała na wózku i została wygwizdana (ludzi na wózku najwyraźniej nie traktuje się gaśnicą, tyle dobrze). Majdan "prounijny" to jest najwyżej w tym sensie, że jest dychotomicznie antyrosyjski. Jednak co do poglądów, są to zwyczajni naziści - ich wizja "Europy" sprowadza się do czystej rasowo, kulturowo, etnicznie itp. patriarchalnej społeczności, która nie toleruje odmienności kulturowej czy seksualnej. Czyli ma cechy dokładnie tych ruchów, które w UE są skrajnie antyunijne (zwykle zresztą znacznie mniej radykalnie, niż choćby dominująca na Majdanie Swoboda).

Nie jest to również żaden przejaw 'demokratyzacji'. Jest dokładnie odwrotnie - Ukrainą targają tendencje dyktatorskie, które wtedy, kiedy antydemokratyczne siły są jednocześnie antyrosyjskie, uzyskują wsparcie Zachodu, a szczególnie Polski (vide tzw. "Pomarańczowa Rewolucja", która obaliła demokratycznie wybranego prezydenta i oddała władzę banderowcowi Juszczence).

Powiedzmy sobie szczerze - Ukraina to przeklęty kraj, który ma czelność posiadać na tyle odrębną kulturę, że wzbudza nienawiść krajów położonych na zachód od siebie, przez co jest wciąż destabilizowany przez siły, które normalnie byłyby marginalne, ale istnieją dzięki potężnemu wsparciu innych państw. Czy ktoś kiedyś zadał sobie takie proste pytanie - skąd Majdan, złożony z dziesiątek tysięcy młodych, sprawnych i uzbrojonych ludzi, jest finansowany? Jak to jest możliwe, że tylu ludzi może sobie pozwolić nie pracować przez długie tygodnie, zbrojnie atakując zawodowe i dobrze wyposażone służby porządkowe stolicy dużego państwa?

kashmir
O mnie kashmir

...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka