kashmir kashmir
606
BLOG

Likwidacja NFZ - eksperyment myślowy

kashmir kashmir Polityka Obserwuj notkę 9

Wyobraźmy sobie, że istnieje urządzenie, które leczy raka. Działa tak, że wchodzi się do niego na tydzień, a potem wychodzi, już bez raka. Urządzenie ma tylko 1 komorę 1-osobową i kosztuje 1 mld złotych. Koszt jego obsługi i użytkowania to 1 mln złotych tygodniowo.

Kraj I.

Wyobraźmy sobie, że nie ma służby zdrowia. Panuje wstrętny kapitalizm. Szpital ustala ceny usług. Leczy się tylko ten, co płaci. Wyobraźmy sobie, że 10 szpitali kupiło urządzenie (tylko tyle było na nie stać). Chciwi kapitaliści, którzy są właścicielami szpitali, wywalili 1 mld zł i mają 52 mln rocznych kosztów. Ustalili więc cenę za usługę. Po jakimś czasie, w wyniku konkurencji, cena ustaliła się tak, że każdy szpital ma 52 klientów rocznie, każdy z nich płaci 20 mln zł za wyleczenie.

Rocznie więc raka leczy sobie 520 osób. Więcej osób nie stać na tę usługę - stać dokładnie 520 rocznie. Dlaczego? Bo więcej nie można wyleczyć ze względu na wydajność maszyn. Zatem gdyby w kraju było 521 osób z rakiem, które na to stać, to ten 521-szy przelicytowałby 520-go, cena wzrosłaby ponad tę barierę, której finansowo nie podoła 520-ty.

Załóżmy bowiem, że najbogatszego stać na wydanie 1 mld zł, następnego na 900 mln... 519-go na 22 mln, 520-go na 21 mln, a 521-go na 20 mln. Co się dzieje? Szpitale podnoszą cenę do 21 mln - nadal mają pełny przerób, tyle samo klientów, a zyski większe.

Jeśli zaś 519-ty miałby 20 mln, a 520-ty 19,9 mln, to szpital, który obniży cenę do 19,9 mln zarobi na każdym kliencie 100 tys. zł mniej (więc 5,2 mln rocznie mniej), ale za to zyska dodatkowego klienta za 18,9 mln. Więc ma czysty zysk 18,9 - 5,2 = 13,7 mln zł. dalszych już nie pozyska, bo brak mu mocy przerobowych. Dalsze obniżanie ceny usługi nie ma więc sensu.
Tak czy siak zawsze cena ustali się mniej więcej na takim poziomie, żeby w kraju było 520 osób chorych na raka, które stac na tę usługę.

Przepraszam za ten elementarz. Ale naprawdę sporo ludzi nie rozumie podstawowych zasad działania rynku.

Mamy więc kraj, w którym rocznie leczy się 520 osób z raka. Jednocześnie szpitale zarabiają na tym 19*52*10 = 9,88 mld złotych rocznie.

W ręce szpitalnych kapitalistów dostaje się zatem rocznie prawie 10 mld złotych. Skąd się one biorą? Ano z kieszeni najbogatszych pechowców, którzy zaniemogli na raka.

Co z resztą chorych na raka? Ano umiera... Dlaczego? Ano, bo ich nie stać...

Paskudne, bezduszne, okrutne państwo, prawda?


Kraj II.

Inny kraj. Wolny od zbrodniczego kapitalizmu. Działa słuzba zdrowia, panuje sprawiedliwość społeczna - te sprawy.

W tym kraju państwo kupuje 10 urządzeń. Na więcej je nie stać.

Budżet na obsługę wynosi 1200 mln zł rocznie. 520 mln idzie na obsługę urządzeń, reszta to koszta administracyjne (komórkę rządową, dodatkowe panie w szpitalach, system przyznawania przydziału na leczenie itp.).

Podatnicy płacą więc w podatkach dodatkowe 1,2 mld złotych. Czyli każdy średnio jakies 50-60 zł rocznie więcej. Pikuś.

Wiadomo jednak, że chorych na raka jest o wiele więcej niż 520 rocznie. Rząd ustala więc jakieś kryterium, kto będzie leczony. Kolejność zgłoszeń? Losowanie PESEL? Specjalna komisja? Cokolwiek.


Policzmy.

W Kraju I na maszynach do leczenia raka zarabia rocznie 10 szpitalnych kapitalistów grubą kasę. Zarabia tę kasę na bogatych pechowcach, ewentualnie na fundacjach dobrych ludzi, którzy poskładali się na jakis "Apel dla Krzysia".

W Kraju I rocznie ocala się 520 osób od smierci, zazwyczaj bogaczy, czasem jakiegoś prężnego marketingowca, który zebrał dla siebie fundusze, czasem jakiegoś wyjątkowo lubianego lub poważanego człowieka, dla którego ludzie chętnie się poskładali.

W Kraju II każdy do leczenia raka dopłaca niewielką kwotę - zdrowy, chory czy wyleczony.

Nikt nie zarabia na tym, że ludzie leczą sobie raka.

W Kraju II rocznie ocala się 520 osób od śmierci - w zależności od systemu - przypadkowych, bądź wybranych przez jakąś komisję, albo... no właśnie.

W obu krajach wyleczalność raka (pomijamy inne sposoby, zakładamy, że poza tymi 520 każdy inny umiera) jest taka sama - 520 osób rocznie.

Mamy teraz poważny problem etyczny. Kto "zasługuje" na wyleczenie, skoro chorych jest, załóżmy, 50 tysięcy? Jak wybrać te 1%? Jak bardzo niesprawiedliwe jest to, że są to najbogatsi?

Ale kto zostaje wyleczony w Kraju II? Tu jest pogrzebany dość spory i istotny piesek.

Spora część genetycznych socjalistów będzie wierzyć, że zostanie utworzony Urząd czy inna Komisja, gdzie Przenajświętsi Urzędnicy będą Decydować. I to będą decydować Dobrze. I Sprawiedliwie. I wyleczonych będzie 520 osób, które moralnie i etycznie na to zasługuje.

Tymczasem do jednego z drugim komisyjnym misiem w końcu zgłosi się bogaty zdesperowany rakowiec. Zaoferuje 5 mln zł za przepchanie go przez komisję. Któryś z Urzędasów się skusi i przepuści. Ilu jest ludzi odpornych na łapówkę 5 mln zł? W Kraju I nie mamy o tym pojęcia, w Kraju II szybko się o tym przekonamy...

Ale szybko cwaniaków zbierze się więcej - może i z 1000? Szybko okaże się też, że 5 mln to za mało, bo w końcu o życie chodzi. Urzędnik podbije stawkę... W krótkim czasie sytuacja się ustabilizuje, pewnie łapówka będzie wynosić gdzieś koło 20 mln zł, a takich, co na nią stać, rocznie znajdzie się osobliwie około 520 osób...

 

Jaki jest rzeczywisty rezultat istnienia obu systemów?

W Kraju I żeby przeżyć raka trzeba mieć 20 mln zł.
W Kraju II żeby przeżyć raka trzeba mieć 20 mln zł.
W Kraju I czasem ktoś zrobi akcję: "Uratuj Krzysia" i zbierze 20 mln.
W Kraju II akcje: "Zbieramy na łapówkę, żeby uratować Krzysia" będą dość rzadkie.
W Kraju I grono miłośników teatru złoży się dla umierającej Krystyny Jandy i zbierze 20 mln.
W Kraju II grono miłośników teatru złoży petycję do Urzędnika o wpisanie do systemu Krystyny Jandy. Urzędnik będzie miał dylemat - wziąć 20 mln łapówki, czy puścić panią Jandę za free..?
W Kraju I jak ktoś nie ma 20 mln, lub farta, lub siły przebicia, a ma raka - to umiera.
W Kraju II jak ktoś nie ma 20 mln, lub farta, lub siły przebicia, a ma raka - to umiera. Wcześniej płaci 50-60 zł. Każdy inny obywatel też płaci 50-60 zł.

W Kraju II dodatkowo toczą się dziesiątki spraw o korupcję w systemie rakowym. Zwiększa się wydatki na sądownictwo i prokuraturę. Powołuje się RAK-CBA. W prokuraturze, sądownictwie i w RAK-CBA szerzy się kolejna korupcja...

Mija kilka lat.

W Kraju I po jakimś czasie widać, że inwestycja 1 mld w rako-urządzenie to rewelacyjny bzines. Kolejni bogacze olewają deweloperkę, handel gazem, hodowlę kun czy szycie żagli. Inwestują w leczenie raka. Po paru latach urządzeń jest już 30, cena spadła do 6 mln zł, a wyleczonych jest 1560 rocznie.

W Kraju II konieczne są ciecia budżetowe - pada na oświatę (na cięciach oszczędzili 30 mln zł), potem na diety posłów... ok, żartowałem - potem na armię (obcięli 46 mln zł), potem służba zdrowia sprzedaje jedno rako-urządzenie (1 mld wpływu i 52 mln obciętych kosztów)...

Rocznie teraz raka wylecza się u 468 osób, a łapówki skoczyły do 26 mln zł...


---

Niech żyje NFZ! Niech żyje MZiOS! Niech żyje publiczna słuzba zdrowia!
Ludzi co prawda choruje i umiera więcej - ale za to chorują sprawiedliwie.

kashmir
O mnie kashmir

...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka